Obudziłam się słysząc tłuczenie
się szkła. Od razu się podniosłam za oknem było ciemno.
Spojrzałam na zegarek była 03:10. Niepewnie podeszłam do drzwi i
otworzyłam je. Zeszłam powoli po schodach. Zobaczyłam,że w kuchni
świeci się światło. Kiedy podchodziłam bliżej słyszałam ciche
przeklinanie. Delikatnie wyjrzałam sprawdzając kto jest w kuchni.
Był to Liam,który zbierał szkło.
-Co tu robisz? - zapytałam podchodząc
do niego a ten szybko wstał.
-Boże,ale mnie wystraszyłaś –
powiedział
-Przepraszam,ale obudziło mnie
tłuczenie się szkła. Nic ci nie jest?
-Nie spokojnie po prostu zachciało mi
się pić i tak jakoś wyszło – powiedział powracając do
dalszego zbierania. Podeszłam do niego i pomogłam mu zbierać.
-Pomogę ci
-Nie trzeba,ja zbiłem to ja posprzątam
-Nie przesadzaj szybciej pójdzie nam
we dwójkę -przypadkiem razem wzięliśmy to samo szkło przez co
nasze ręce dotknęły się. Spojrzeliśmy sobie prosto w
oczy,patrzyliśmy się tak na siebie. Powoli nasze twarze zbliżały
się do siebie. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Już miało
dość do pocałunku kiedy zgasło światło.
-Co się stało? - zapytałam
-Nie wiem,ale może coś z korkami
sprawdzę to
-Okej tylko wracaj szybko
-Okej – kiedy usłyszałam,że
wyszedł walnęłam się w czoło przeklinając w myślach,dlaczego
akurat teraz. Po chwili światło zostało włączone. Zaraz
przyszedł też Liam. Posprzątaliśmy dokładnie szkło i poszliśmy
na górę. Pożegnaliśmy się przy moich drzwiach i weszłam do
środka. Położyłam się na łóżku przykrywając kołdrą. Nie
chciało mi się spać. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam
przeglądać wszystkie zdjęcia w mojej galerii. Najwięcej zdjęć
miałam z Lucy i Harrym. Zablokowałam telefon i zaczęłam myśleć
o zdarzeniu w kuchni. Dlaczego zgasło światło? Nie rozumiem. Może
to znak od boga,że to jeszcze nie czas? Albo po prostu przypadek?
Sama nie wiem. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie chciało mi
się spać,ale musiałam jednak zasnąć. Przewróciłam się na
drugi bok i zamknęłam oczy. Po 30 minutowym wierceniu się wreszcie
mi się udało. Obudziły mnie śmiechy z dołu. Otworzyłam oczy o
natychmiast je zamknęłam. Po chwili przyzwyczajenia uniosłam się
na łokciach i wyjęłam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
Pokazywał godzinę 10:12. Zamarłam. O 11 mieliśmy jechać do
szkoły. Wstałam jak oparzona i pobiegłam do walizki. Wyjęłam
szybko ubrania i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic.
Wysuszyłam ciało,ubrałam się,uczesałam i pomalowałam. Na głowię
zawiązałam bandamkę i byłam gotowa. Zbiegłam na dół gdzie
wszyscy oprócz Liama siedzieli i rozmawiali.
-Hej – powiedzieli
-Dzięki,że mnie obudziliście
-warknęłam i poszłam do kuchni. Przy stoliku siedział Liam i jadł
kanapki.
-Dzień dobry – powiedział posyłając
mi piękny uśmiech
-Hej – odpowiedziałam wyjmując sok
z lodówki
-Spokojnie ja też przed chwilą
wstałem – powiedział
-Serio? - zapytałam
-Jakoś nie mogłem usnąć
-Ja też nie – powiedziałam pijąc
sok
-Może skusisz się na kanapkę? -
zapytał
-Chętnie – usiadłam naprzeciwko
jego i razem jedliśmy kanapki przygotowane przez Liama. Kiedy
zjedliśmy musieliśmy się zbierać. Założyliśmy buty i byliśmy
gotowi. Wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy. Droga zajęła nam 20
minut. Zatrzymaliśmy się i wysiedliśmy. Weszliśmy do budynku.
Pani,która na nasz czekała przywitała nas ciepło i zaprosiła do
środka. Kiedy weszliśmy wszystkie dzieci podbiegły do nas.
Przytulałam wszystkich witając się. To naprawdę słodkie dzieci.
Potem nauczycielka zaproponowała byśmy trochę pośpiewali.
Śpiewaliśmy kilkanaście piosenek świetnie się przy tym bawiąc.
Później bawiliśmy się w różne gry. Spędziliśmy tam ponad
cztery godziny,ale świetnie się bawiłam. Zrobiliśmy kilka
pamiątkowych zdjęć. Dodałam jedno na tt,Instagrama i Facebooka.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy do busa. Wiedliśmy i
wracaliśmy do domu.
-Świetnie się bawiłam a wy?
-zapytałam
-My też – odpowiedzieli
-To naprawdę cudne dzieciaki –
powiedziała Lucy
-Zgadzam się -powiedziałam
-Ale jutro nie będzie już tak fajnie
jak dziś – powiedział Niall
-Dlaczego? - zapytałam
-Jutro odwiedzamy szpital –
powiedział
-No tak – powiedziałam
-To przecież tu najwięcej ludzi
umiera – powiedział Louis
-Wiemy,i szczerze mówiąc trochę się
boję tego co tam zobaczymy – powiedziałam
-Musimy być dobrej wiary –
powiedział Zayn
Po chwili byliśmy już na miejscu
wysiedliśmy i poszliśmy do domku. Poczułam,że burczy mi w
brzuchu. Skoro,że była już pora obiadowa postanowiłam zrobić coś
do jedzenia. Weszłam do kuchni i patrząc co mamy w lodówce i
szafkach postanowiłam zrobić zapiekankę. Wyjęłam wszystkie
składniki i zabrałam się do pracy.
-Co robisz? -zapytał Harry wchodząc
do kuchni
-Zapiekankę -opowiedziałam
uśmiechając się do niego
-Pomogę ci – powiedział biorąc
tarkę i zaczął trzeć ser.
-Dziękuje – powiedziałam. Po
godzinie zapiekanka ala Styles była gotowa. Zawołaliśmy resztę i
zasieliśmy do jedzenia.
-To jest pyszne -powiedziała Lucy
uśmiechając się do mnie
-Bo nasza co nie Nathalie? - zapytał
Harry
-No pewnie – powiedziałam puszczając
mu oczko. Kiedy zjedliśmy zaczęłam sprzątać,bo nikt nie był
chętny,żeby mi pomóc. Ehh ci przyjaciele.
-Pomogę ci – odwróciłam się i
zobaczyłam Liama,który sprząta talerze
-Chociaż jeden – westchnęłam przez
co chłopak zaśmiał się. Myliśmy talerze kiedy Liam rzucił we
mnie trochę piany.
-No nie – wzięłam trochę białej
piany i rzuciłam ją w Liama. Ten wziął całą garść i szedł w
moim kierunku. Oddalałam się jak najdalej mogłam,ale po chwili
zetknęłam się ze ścianą.
-Już mi nie uciekniesz – powiedział
podchodząc bliżej i bliżej
-No weź to nie sprawiedliwe –
powiedziałam
-Jest
-Liam proszę – powiedziałam
zakrywając twarz rękoma
-Odpuszczę,ale pod jednym warunkiem
-Jakim? - zapytałam
-Umówisz się ze mną – powiedział
a ja odsłoniłam twarz
-Że niby randka? - zapytałam
-Może być i randka – powiedział
uśmiechając się -To jak?
-Dobra zgadzam się – powiedziałam
uśmiechając się
-No to jesteśmy umówieni – widać
było,że jest szczęśliwy. Ja też w środku jarałam się jak
cholera. Już nie mogłam się doczekać naszej pierwszej randki.
Powróciliśmy do zmywania naczyń a kiedy skończyliśmy poszliśmy
do reszty. Siedzieliśmy przy kominku rozmawiając. Patrzyłam na
palący się ogień. Już niedługo święta,czas magiczny dla
każdego z nas. Dzieci oczekujące świętego Mikołaja,rodzinne
ciepło bijące w każdym domu. Ślicznie ozdobiona choinka z
piernikami lub cukierkami. To będą moje pierwsze święta po tylu
latach katuszy,bólu,płaczu i bicia. Kiedy o tym myślałam
poczułam,że łzy zachodzą mi do oczy. Nie chciałam płakać.
Zamknęłam oczy,ale to niewiele dawało. Słyszałam w myślach mój
krzyk przy każdym biciu,przy każdym bólu jaki mi zadawał.
Chciałam o tym zapomnieć,ale się nie da. Wstałam i ruszyłam do
schodów.
-Nathalie wszystko w porządku? -
zapytał Harry
-Tak....głowa mnie boli idę się
położyć – powiedziałam pociągając nosem
-Dobranoc -powiedzieli
-Dobranoc – kiedy wchodziłam po
schodach łzy leciały mi strumieniem. Kiedy doszłam do swojego
pokoju usiadłam na podłodze opierając się o łóżko i po prostu
zaczęłam płakać. Byłam załamana. Dlaczego akurat teraz musiałam
sobie o tym przypomnieć? Dlaczego boże mnie tak karzesz? Nie
pozwalasz mi o tym zapomnieć,wymazać z głowy jak głupi popełniony
w zeszycie błąd.
Położyłam się na łóżku i
próbowałam zasnąć. Udało mi się po godzinie.
--------------------------------------
rozdział 26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz