wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 26

Obudziłam się słysząc tłuczenie się szkła. Od razu się podniosłam za oknem było ciemno. Spojrzałam na zegarek była 03:10. Niepewnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zeszłam powoli po schodach. Zobaczyłam,że w kuchni świeci się światło. Kiedy podchodziłam bliżej słyszałam ciche przeklinanie. Delikatnie wyjrzałam sprawdzając kto jest w kuchni. Był to Liam,który zbierał szkło.
-Co tu robisz? - zapytałam podchodząc do niego a ten szybko wstał.
-Boże,ale mnie wystraszyłaś – powiedział
-Przepraszam,ale obudziło mnie tłuczenie się szkła. Nic ci nie jest?
-Nie spokojnie po prostu zachciało mi się pić i tak jakoś wyszło – powiedział powracając do dalszego zbierania. Podeszłam do niego i pomogłam mu zbierać.
-Pomogę ci
-Nie trzeba,ja zbiłem to ja posprzątam
-Nie przesadzaj szybciej pójdzie nam we dwójkę -przypadkiem razem wzięliśmy to samo szkło przez co nasze ręce dotknęły się. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy,patrzyliśmy się tak na siebie. Powoli nasze twarze zbliżały się do siebie. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Już miało dość do pocałunku kiedy zgasło światło.
-Co się stało? - zapytałam
-Nie wiem,ale może coś z korkami sprawdzę to
-Okej tylko wracaj szybko
-Okej – kiedy usłyszałam,że wyszedł walnęłam się w czoło przeklinając w myślach,dlaczego akurat teraz. Po chwili światło zostało włączone. Zaraz przyszedł też Liam. Posprzątaliśmy dokładnie szkło i poszliśmy na górę. Pożegnaliśmy się przy moich drzwiach i weszłam do środka. Położyłam się na łóżku przykrywając kołdrą. Nie chciało mi się spać. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać wszystkie zdjęcia w mojej galerii. Najwięcej zdjęć miałam z Lucy i Harrym. Zablokowałam telefon i zaczęłam myśleć o zdarzeniu w kuchni. Dlaczego zgasło światło? Nie rozumiem. Może to znak od boga,że to jeszcze nie czas? Albo po prostu przypadek? Sama nie wiem. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie chciało mi się spać,ale musiałam jednak zasnąć. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Po 30 minutowym wierceniu się wreszcie mi się udało. Obudziły mnie śmiechy z dołu. Otworzyłam oczy o natychmiast je zamknęłam. Po chwili przyzwyczajenia uniosłam się na łokciach i wyjęłam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Pokazywał godzinę 10:12. Zamarłam. O 11 mieliśmy jechać do szkoły. Wstałam jak oparzona i pobiegłam do walizki. Wyjęłam szybko ubrania i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam ciało,ubrałam się,uczesałam i pomalowałam.http://img.stylistki.pl/sets/4bb4d49f8ee332cea99e42d5d013250c-1417359712-s452320.jpg?v=0 Na głowię zawiązałam bandamkę i byłam gotowa. Zbiegłam na dół gdzie wszyscy oprócz Liama siedzieli i rozmawiali.
-Hej – powiedzieli
-Dzięki,że mnie obudziliście -warknęłam i poszłam do kuchni. Przy stoliku siedział Liam i jadł kanapki.
-Dzień dobry – powiedział posyłając mi piękny uśmiech
-Hej – odpowiedziałam wyjmując sok z lodówki
-Spokojnie ja też przed chwilą wstałem – powiedział
-Serio? - zapytałam
-Jakoś nie mogłem usnąć
-Ja też nie – powiedziałam pijąc sok
-Może skusisz się na kanapkę? - zapytał
-Chętnie – usiadłam naprzeciwko jego i razem jedliśmy kanapki przygotowane przez Liama. Kiedy zjedliśmy musieliśmy się zbierać. Założyliśmy buty i byliśmy gotowi. Wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy. Droga zajęła nam 20 minut. Zatrzymaliśmy się i wysiedliśmy. Weszliśmy do budynku. Pani,która na nasz czekała przywitała nas ciepło i zaprosiła do środka. Kiedy weszliśmy wszystkie dzieci podbiegły do nas. Przytulałam wszystkich witając się. To naprawdę słodkie dzieci. Potem nauczycielka zaproponowała byśmy trochę pośpiewali. Śpiewaliśmy kilkanaście piosenek świetnie się przy tym bawiąc. Później bawiliśmy się w różne gry. Spędziliśmy tam ponad cztery godziny,ale świetnie się bawiłam. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć. Dodałam jedno na tt,Instagrama i Facebooka. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy do busa. Wiedliśmy i wracaliśmy do domu.
-Świetnie się bawiłam a wy? -zapytałam
-My też – odpowiedzieli
-To naprawdę cudne dzieciaki – powiedziała Lucy
-Zgadzam się -powiedziałam
-Ale jutro nie będzie już tak fajnie jak dziś – powiedział Niall
-Dlaczego? - zapytałam
-Jutro odwiedzamy szpital – powiedział
-No tak – powiedziałam
-To przecież tu najwięcej ludzi umiera – powiedział Louis
-Wiemy,i szczerze mówiąc trochę się boję tego co tam zobaczymy – powiedziałam
-Musimy być dobrej wiary – powiedział Zayn
Po chwili byliśmy już na miejscu wysiedliśmy i poszliśmy do domku. Poczułam,że burczy mi w brzuchu. Skoro,że była już pora obiadowa postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Weszłam do kuchni i patrząc co mamy w lodówce i szafkach postanowiłam zrobić zapiekankę. Wyjęłam wszystkie składniki i zabrałam się do pracy.
-Co robisz? -zapytał Harry wchodząc do kuchni
-Zapiekankę -opowiedziałam uśmiechając się do niego
-Pomogę ci – powiedział biorąc tarkę i zaczął trzeć ser.
-Dziękuje – powiedziałam. Po godzinie zapiekanka ala Styles była gotowa. Zawołaliśmy resztę i zasieliśmy do jedzenia.
-To jest pyszne -powiedziała Lucy uśmiechając się do mnie
-Bo nasza co nie Nathalie? - zapytał Harry
-No pewnie – powiedziałam puszczając mu oczko. Kiedy zjedliśmy zaczęłam sprzątać,bo nikt nie był chętny,żeby mi pomóc. Ehh ci przyjaciele.
-Pomogę ci – odwróciłam się i zobaczyłam Liama,który sprząta talerze
-Chociaż jeden – westchnęłam przez co chłopak zaśmiał się. Myliśmy talerze kiedy Liam rzucił we mnie trochę piany.
-No nie – wzięłam trochę białej piany i rzuciłam ją w Liama. Ten wziął całą garść i szedł w moim kierunku. Oddalałam się jak najdalej mogłam,ale po chwili zetknęłam się ze ścianą.
-Już mi nie uciekniesz – powiedział podchodząc bliżej i bliżej
-No weź to nie sprawiedliwe – powiedziałam
-Jest
-Liam proszę – powiedziałam zakrywając twarz rękoma
-Odpuszczę,ale pod jednym warunkiem
-Jakim? - zapytałam
-Umówisz się ze mną – powiedział a ja odsłoniłam twarz
-Że niby randka? - zapytałam
-Może być i randka – powiedział uśmiechając się -To jak?
-Dobra zgadzam się – powiedziałam uśmiechając się
-No to jesteśmy umówieni – widać było,że jest szczęśliwy. Ja też w środku jarałam się jak cholera. Już nie mogłam się doczekać naszej pierwszej randki. Powróciliśmy do zmywania naczyń a kiedy skończyliśmy poszliśmy do reszty. Siedzieliśmy przy kominku rozmawiając. Patrzyłam na palący się ogień. Już niedługo święta,czas magiczny dla każdego z nas. Dzieci oczekujące świętego Mikołaja,rodzinne ciepło bijące w każdym domu. Ślicznie ozdobiona choinka z piernikami lub cukierkami. To będą moje pierwsze święta po tylu latach katuszy,bólu,płaczu i bicia. Kiedy o tym myślałam poczułam,że łzy zachodzą mi do oczy. Nie chciałam płakać. Zamknęłam oczy,ale to niewiele dawało. Słyszałam w myślach mój krzyk przy każdym biciu,przy każdym bólu jaki mi zadawał. Chciałam o tym zapomnieć,ale się nie da. Wstałam i ruszyłam do schodów.
-Nathalie wszystko w porządku? - zapytał Harry
-Tak....głowa mnie boli idę się położyć – powiedziałam pociągając nosem
-Dobranoc -powiedzieli
-Dobranoc – kiedy wchodziłam po schodach łzy leciały mi strumieniem. Kiedy doszłam do swojego pokoju usiadłam na podłodze opierając się o łóżko i po prostu zaczęłam płakać. Byłam załamana. Dlaczego akurat teraz musiałam sobie o tym przypomnieć? Dlaczego boże mnie tak karzesz? Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć,wymazać z głowy jak głupi popełniony w zeszycie błąd.
Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Udało mi się po godzinie. 
--------------------------------------
rozdział 26

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz